• 11.jpg
  • 22.jpg
  • 55.jpg
  • 66.jpg

Świat jest pełen niespodzianek, które zaskakują nas najczęściej wtedy, kiedy wydaje się, że okiełznaliśmy już rzeczywistość; rozumiemy, kto, co i dlaczego. W rutynie mijania tych samych domów, wykonywania codziennych czynności, podobnych rozmów ginie dociekliwość, tępieje wrażliwość. Do czasu... Myśliwi, ci, którzy polują jeszcze z psami, doskonale wiedzą, że zdarza się niekiedy wbrew wszelkim doświadczeniom, że najlepszy nawet dotąd pies łapie trop, ale nie biegnie za zwierzyną, tylko w kierunku przeciwnym, mawiają wtedy: w piętkę goni. Najczęściej zdarza się to starym psom, ale dlaczego się tak dzieje, w wielu wypadkach pozostaje tajemnicą, ostatecznie pies nam tego nie wyjaśni. A jeśli się powtórzy raz i drugi, wiernego przyjaciela, towarzysza polowań odsyła się na zasłużoną psią emeryturę, darząc go w dalszym ciągu miłością, może nawet większą niż wcześniej. Niestety, opisana przypadłość dotyka także ludzi, często doświadczonych, wcześniej doskonale rozpoznających prawdziwe przyczyny dziejących się zdarzeń.

Nie unikniemy tematu strajku w oświacie, przez długi czas jeszcze zapewne dyskusje na jego temat będą się toczyły w naszym środowisku, także poza nim. W jakimś sensie doszło dzięki niemu do przeorania świadomości nauczycieli i to może być jego wartość, swoisty reset ustawień systemu. Dla mnie osobiście było to bardzo ważne doświadczenie, lekcja tolerancji i godności, tym bardziej, że w proteście uczestniczyło wiele tysięcy członków Solidarności, którym bezwzględnie należy okazać szacunek. Z tego powodu radykalnie nie zgadzam się z często lansowaną tezą, jakoby strajk podzielił nauczycieli, nic podobnego, stało się dokładnie na odwrót, jeszcze nigdy nauczyciele nie byli tak zjednoczeni i to mimo straszliwej i ohydnej propagandy sączącej się nieustannie z mediów sprzyjających rządowi. Do ostrego podziału doszło, ale wśród działaczy związkowych Solidarności, generalizując, na tych, którzy opowiadają się za szeregowymi członkami związku i tych, którzy sprzyjają raczej władzy. Przy czym trzeba zaznaczyć, że każdy z tych wyborów miał swoją logikę, dlatego należy przestrzec przed radykalnym potępianiem któregokolwiek z nich, co nie oznacza, że nie należy z tego faktu wyciągnąć wniosków.

Nie zgadzam się również z twierdzeniem, że nauczyciele zachowywali się w trakcie protestu niegodnie. Owszem doszło do kilku incydentalnych, przykrych i niepotrzebnych zdarzeń, ale przy ogromnej skali strajku musiało do nich po prostu dojść, gdzieś komuś puściły nerwy, nie wytrzymał napięcia. A że media rządowe mieliły wciąż i wciąż, setki razy te same zdjęcia i kilka darzeń - ich prawo i ich kłopot z wiarygodnością oraz uczciwością zawodową. Natomiast powielanie przez działaczy związkowych tej nieuczciwej narracji jest po prostu niedopuszczalne, bo godzi w członków związku, którzy przystąpili do strajku, a ten, wbrew szerzonej propagandzie, miał charakter przede wszystkim godnościowy. Najważniejszą przyczyną protestu nie było bowiem niedostateczne spełnienie postulatów płacowych, ale wyraźny brak szacunku wobec nauczycieli okazywany wielokrotnie przez członków partii rządzącej i sprzyjających jej dziennikarzy. Najbardziej drastycznym przykładem niezrozumienia społecznego kontekstu wydarzeń było powtarzanie przez niektórych związkowców głównej tezy propagandy rządowej o wzięciu uczniów na zakładników. W tym momencie Solidarność została pozbawiona własnej narracji i stała się przedmiotem a nie podmiotem zdarzeń, a do tego w żadnym wypadku nie powinniśmy byli dopuścić, bo straciliśmy wiarygodność wobec naszych członków. Tym samym też zdjęliśmy z rządu odpowiedzialność za całą sytuację tak, jakby nie miał on nic wspólnego z narastającym rozgoryczeniem wśród nauczycieli. I był to bodaj największy błąd, którego nie mogło zrekompensować najlepsze nawet porozumienie, a takie przecież ono nie jest. A jeśli ktoś w ogóle był zakładnikiem, to stali się nimi nauczyciele wykorzystani bezwzględnie przez oba walczące ze sobą obozy polityczne.

Nie zgadzam się też z tym, że za całą sytuację odpowiedzialne jest ZNP. Wiadomo ZNP to ZNP, nie ma się co obrażać, że istnieje, bo stało się tak na mocy porozumień okrągłostołowych, w których przecież Solidarność była stroną. Jego działacze wykorzystali okazję, ale jej nie stworzyli, sytuację konfliktu w dużym stopniu sprowokowała minister Zalewska, jej nieudolność w zarządzaniu, nieumiejętność tworzenia sensownych propozycji dla polskiej oświaty, praktyka informacji-dezinformacji, niemożność wyjścia poza schematy biurokratyczne w działaniu itd. Solidarność natomiast nie potrafiła stworzyć swojej kompleksowej wizji zmian w polskiej edukacji, dlatego uderzmy się przede wszystkim we własne piersi. Schemat: my wspaniali i mądrzy, oni bezwzględni i źli; sprawdza się doskonale w propagandzie, co obserwujemy na wzrostach słupków sondażowych partii władzy, w żaden jednak sposób nie prowadzi do znajdowania rozwiązań konkretnych problemów.

Mleko się rozlało, nie potrafimy cofać czasu, ale możemy wyciągać wnioski z własnych błędów. Uważam, że w obecnej sytuacji zmiany personalne w kierownictwie oświatowej Solidarności są niezbędne, ale ich celem nie może być piętnowanie kogokolwiek, a odzyskanie pozytywnego wizerunku Związku i nadanie mu nowej dynamiki działania. Bez tego czeka nas masowa utrata członków i długie lata stagnacji, Solidarność musi zacząć mówić swoim własnym głosem. Zmiany personalne jednak nie wystarczą, konieczne jest także przejęcie inicjatywy w budowaniu systemu polskiej edukacji. Nie może powtórzyć się sytuacja, że Związek siada do negocjacji bez kompleksowej wizji oświaty, bez gotowego projektu. Pisałem już o tym wielokrotnie, także na łamach Przeglądu..., że to właśnie Solidarność musi wystąpić z inicjatywą. Rząd bowiem, jak dotąd, był zdolny jedynie do akcji medialno-propagandowej, za jaką należy uznać tzw. okrągły stół. Wszyscy zapewne dostrzegamy, że nie jest to formuła, która doprowadzi do jakichkolwiek sensownych ustaleń. Sprzecznych postulatów i roszczeń różnych środowisk nie da się po prostu uwzględnić w spójnym systemie oświaty, jaki musimy w Polsce wreszcie stworzyć. Dlatego to właśnie my – KSOiW NSZZ Solidarność musi taki system zaprojektować, nikt tego po prostu za nas nie zrobi. Drugi problem – nie mniej ważny, nie możemy być bezczynni wobec szerzącej się wokół kłamliwej propagandy skierowanej przeciw nauczycielom – tym bardziej jej wspierać, powinniśmy powołać zespół, który zajmie się tym problemem, nawet jeśli będzie się to wiązało z poważnymi kosztami. Dopiero po spełnieniu tych warunków odzyskamy wiarygodność i staniemy się partnerem, a nie petentem tej czy innej władzy. Zdaję sobie sprawę, że jest to program na długie lata, ale jeśli chcemy stanowić realną siłę w polskim życiu społecznym, to po prostu nie mamy innego wyjścia.